O zjednoczeniu Polski z Unią mówią wszyscy. Jest to dziś i będzie jutro temat numer jeden, więc trudno się dziwić, że zarabia na nim branża reklamowa. Foldery i banery, koszulki, czapeczki, znaczki do klap, baloniki. Ale czy można sytuację odwrócić? To znaczy – czy korzystając z całego tego zamieszania, da się promować coś zupełnie innego? Okazuje się, że można. I to na dodatek w takiej dziedzinie jak chemia budowlana.
Nasz bohater animowanego filmu reklamowego, emitowanego w telewizji publicznej i komercyjnej, w takt wyśpiewywanej „Ody do radości”, będącej hymnem Unii Europejskiej, wędruje przez kraje Europy z workiem kleju pod pachą i wszędzie „innym może być za wzór”. Mało tego – Europa okazuje się być dla niego za mała i w finale nasz rodak idzie w tany ze Statuą Wolności.
Film jednym się podoba, innym mniej, ale – co się okazało – postrzegany jest jako… element kampanii przed referendum. – Jestem zaskoczony, że nasz „Polak Wędrowniczek” wywołał taką reakcję – mówi Roman Rojek, wiceprezes GRUPY ATLAS. – Dzwonią do nas zarówno eurosceptycy, jak i euroentuzjaści, gratulując nam, że zrobiliśmy film właśnie dla nich. Docierały także do mnie zapytania, ile dostaliśmy z Unii na ten film. A przecież my wydaliśmy niemałe – i własne! – pieniądze, by po prostu reklamować swój produkt, a nie kogokolwiek zachęcać lub zniechęcać do zjednoczenia z Unią.
Andrzej Lepper po obejrzeniu filmu uznał go za „perełkę spośród innych reklam”. Sądzi jednak, że nie ma on wpływu na kampanię przedreferendalną. – Moim zdaniem, rozsądni ludzie, a tacy są Polacy, nie zmienią swojego stanowiska pod wpływem krótkiej reklamówki, nawet najlepszej. My idziemy do referendum z hasłem: Unia Europejska? Wybór należy do Ciebie! – powiedział lider Samoobrony. Lepper nie ukrywa, że w referendum zagłosuje na „nie”.
Lech Wałęsa uważa, że dla Polski nie ma lepszego wyboru niż wejście do Unii Europejskiej. Byłemu prezydentowi RP film jednak się nie spodobał. – Jest on raczej komediowy, nie konweniuje z powagą problemu. Polak jest przedstawiony karykaturalnie, wmontowany w obce nam tradycje, to moja boleśnie szczera odpowiedź – powiedział.
Piotr Czarnowski, szef First Public Relations, w filmie widzi elementy optymizmu, ekspansji, a nawet dumy narodowej. Jeśli w związku z tym film spełnia dodatkową rolę komunikacyjną, związaną z Unią Europejską, to – zdaniem Czarnowskiego – jest to rola tylko pozytywna. – Oto jest polska firma, która ma światowej jakości produkt, która czuje się pewna swojej pozycji na rynku i wierzy w rozwój. Jest to zaprzeczenie unijnego czarnowidztwa, tak bliskiego wielu Polakom, a tak przecież szkodliwego dla nas samych – twierdzi Czarnowski.