– Jak nie teraz, to kiedy? – zapytał trener Bogdan Wenta. Jego drużyna, bez wahania, odparła: TERAZ. Przez rundę wstępną, choć w tzw. „grupie śmierci”, przeszła niemal jak burza, rozgramiając Niemców, rewanżując się Szwedom za potop i remisując z nieobliczalnymi Słoweńcami.
Zasadniczą rundę rozgrywek reprezentacja z logo ATLASA rozpoczęła bez kompleksów, sprawiając istną łaźnię wysoko notowanym Hiszpanom. Zwycięstwem w niełatwym, bardzo wyrównanym meczu z Czechami, gdzie bramki padały częściej niż jedna na minutę, zapewniła sobie – pierwszy raz w dziejach polskiej piłki ręcznej – awans do półfinałów, czyli szansę na medal.
Ostatni mecz rundy zasadniczej zdecydowanie nie był tak szczęśliwy. Polacy po raz pierwszy na tych mistrzostwach przegrali, i to dość wysoko, bo różnicą pięciu bramek, 24 do 29. Słabą pociechę stanowi fakt, że przeciwnik – Francja – to aktualni mistrzowie świata i mistrzowie olimpijscy – i że być może nasi szczypiorniści nie grali pełną parą, siły oszczędzając na sobotni półfinał.
W ten sposób zajęli drugie miejsce w grupie, po Francji, oznacza to, że w sobotę, 30 stycznia, o 14., w Wiedniu, zmierzą się z Chorwacją, która dokładnie rok wcześniej, wyeliminowała ich z Mistrzostw Świata. Na dodatek, Chorwaci to dwukrotni mistrzowie olimpijscy, a dziś wicemistrzowie świata. Na tym etapie rozgrywek nie ma już jednak słabych drużyn. Może więc Polacy zrewanżują się Chorwatom i tym samym w niedzielę walczyć będą już o medal?